3/03/2014

Dwa

- Jane! Obiad jest gotowy!

Po wielu minutach wpatrywania się, w końcu odłożyłam fotografię. Kim był H.S.? Dlaczego jego zdjęcie tutaj było? Co ono robiło w mojej szafie?

Zanim wyszłam z mojego pokoju i zeszłam na dół zacisnęłam szczękę na wiele pudełek, które wciąż stały nierozpakowane.

Czy powiem rodzicom o zdjęciu? Zadecydowałam przeciwnie. Znalazłam je w moim pokoju i chciałam zachować to dla siebie.

Jednak nie mogłam powstrzymać ciekawości. Prawie nic tutaj nie było, gdy się wprowadzaliśmy, a to pudełko wydaje się być sentymentalne. Kto był jego właścicielem? H.S.?

Usiadłam naprzeciwko moich rodziców przy stole, a dręczący uśmiech chłopaka był jedyną rzeczą, która przewijała mi się w głowię. Myślę, że to dobrze, gdy skupiam myśli na czymś innym niż na zabiciu siebie, nawet jeśli to jest przerażająca fotografia, którą znalazłam w zakurzonej szafie, w antycznym domu. Cóż, przyrzekłam, że będę bardziej optymistyczna, prawda?

- Podoba ci się twój pokój?

Spojrzałam w pełne ekscytacji oczy mojego ojca, bez entuzjazmu nawijając makaron na widelec.

- Ta, jest… duży.

- Musimy ci kupić nowe meble żeby wypełnić to całe miejsce!

- Jest w porządku. Myślę, że mam wystarczająco mebli.

Było oczywiste, że moi rodzice zawsze zastanawiają się dlaczego popadłam w negatywizm i sarkazm, kiedy oni zawsze są promykami słońca. Dosłownie, wszystko co powiedzą albo zrobią zawsze ma coś pozytywnego w sobie. Powinni być koronowani na Króla i Królową Optymistycznych wszechświata.

Kochałam swoich rodziców, oczywiście. Chwilami, jednak, chciałam trzymać się z dala od nich i ich nuklearnego pozytywizmu.

- Więc Jane. – Powiedziałam moja mama nakładając sobie sałatkę na talerz. – Zaczynasz jutro szkołę.

Westchnęłam.

- No.

- Podekscytowana?

Posłałam jej znaczące spojrzenie, a ona złączyła wargi.

- No proszę cię, poznasz nowych przyjaciół!

- Przyjaciele są przereklamowani.

Moi rodzice wymienili się spojrzeniami.

- Pamiętaj o czym rozmawialiśmy, zanim się wprowadziliśmy Jane. – Odparł mój ojciec poprawiając okulary umieszone na jego twarzy.

Spojrzałam na moje jedzenie.

- Świat jest pięknym miejscem, jeśli masz otwarty umysł. – Kontynuował.

Zagryzłam dolną wargę powstrzymując się od odpowiedzi.

- Musisz uśmiechać się na świat, a on ci to odwzajemni. – I jakby się cofnąć, on i moja matka uśmiechali się do mnie szeroko.

Zacisnęłam szczękę, wypuszczając mocno powietrze.

- Czy ty zwracasz uwagę na społeczeństwo, tato? Świat może i jest miłym miejscem, ale społeczność taka na pewno nie jest. – Zamknęłam usta zaciskając je zaraz jak te słowa z nich się wydobyły, po czym wstałam odpychając talerz.

Rodzice spojrzeli się na mnie z szeroko otwartymi oczami. Widziałam, że bali się, że będę znów coś próbować, a to tylko karmiło moją złość.

- Jezu, wyluzujcie. – Jęknęłam. – Nie będę się znowu ciąć. – Opuściłam jadalnie próbując okiełznać złość, którą miałam w sobie. Oni tego nie rozumieją, nikt tego nie rozumie.

Zamknęłam drzwi od mojego pokoju biorąc kilka głębokich oddechów. Przesuwając parę pudeł po drodze, podeszłam do okna żeby je zasłonić. Westchnęłam i usiadłam na materacu, po czym klapnęłam się na plecy żeby popatrzeć na sufit.

Byłam kompletnie przekonana, że pomysł z liceum pochodzi prosto z głowy diabła i zaczynając je ponownie, nie jest to, to czego najbardziej oczekuję. Zwłaszcza, że w nowym i takim małym miasteczku, wydaje się, że każdy zna każdego.

Przekręciłam głowę i sięgnęłam do miejsca, gdzie zostawiłam pudełko i zdjęcie, spodziewając się, że dotknę miękką powierzchnię fotografii, albo jedwabnego wnętrza pudełka. Jednak napotkałam tylko zimny materiał gołego materaca.

Usiadłam zdezorientowana widząc, że nigdzie go nie było. Wstałam oczami przeczesując pokój. Sprawdziłam w szafie, ale nie miałam szczęścia.

Czy ja go gdzieś włożyłam? Przysięgam, że zostawiłam je na łóżku. Nie dostało nóg i odeszło, więc gdzie to do cholery było?

Nie miałam zielonego pojęcia, dlaczego nagle byłam tak przywiązana do przypadkowego pudełka, ale to jasne, gdy przegrzebywałam pokój w poszukiwaniach tego, że było w nim coś co na mnie miało wpływ.

Po dobrych dziesięciu minutach poszukiwań fuknęłam wracając na moje łóżko. I zamarłam.

Dokładnie w miejscu, gdzie je zostawiłam było pudełko.

- Co to jest za gra? – Zapytałam głośno, marszcząc brwi na chłopaka ze zdjęcia.

Musiało być coś w waszyngtońskim powietrzu, co powodowało u mnie halucynacje, bo nie było szans, że było ono na łóżku dziesięć minut wcześniej.

Rozległo się pukanie do drzwi, więc szybko wrzuciłam pudełko do sterty ubrań na podłodze. Otworzyłam je mojej matce, która stała z talerzem brownies.

- Cześć słońce, przyniosłam ci deser. – Odparła uśmiechając się. – Przepraszam, jeśli cię zdenerwowaliśmy na obiedzie. Mam nadzieję, że jesteś teraz mniej zła.

Przełknęłam ślinę przytakując.

- Dziękuję. – Wzięłam jedną brownie z talerza i wgryzłam się w nią. Mocny smak czekolady rozpłynął się po moim języku. Moja mama zawsze była fenomenalna w gotowaniu.

- Naprawdę dobre. – Powiedziałam z pełnymi ustami, a ona znów się uśmiechnęła.

- Przyszłam też zobaczyć, czy nie potrzebujesz też pomocy w rozpakowywaniu. – Rzekła wymijając mnie i wchodząc do pokoju, po czym postawiła talerz na regale. – Będziesz chciała przynajmniej porozkładać te ubrania zanim pójdziesz jutro do szkoły. – Wskazała na kępę ciuchów leżących na podłodze.

- To nic takiego. – Odparłam, świadoma, że schowałam pudełko w tym sosie. – Zrobię to jutro, teraz jestem zmęczona.

- To nie potrwa długo. – Powiedziała sięgając po pogniecioną bluzkę. – Nie to, że masz gigantyczną kolekcje ubrań, tak czy inaczej.

Nie chciałam żeby znalazła pudełko. Ona nie znalazła tego w jej szafie, ja to zrobiłam w mojej. Znalezione-niekradzione.

- Mamo. – Odparłam, kiedy skończyła składać bluzkę i sięgnęła po parę jeansów. – Powiedziałam, że to nic takiego.

- Jane, tu jest bałagan. I jeszcze muszę poodkurzać te podłogi; nie chcesz żeby twoje ubrania tutaj leżały.

Otworzyłam szeroko oczy, kiedy zaczęła podnosić t-shirt zakrywający pudełko.

- Mamo, słyszałaś to? – Wybuchłam, a ona upuściła koszulkę patrząc za mnie zaciekawiona.

- Co miałam słyszeć?

- Mogłabym przysiąc, że tato cię wołał. Pewnie znów potrzebuję pomocy z telewizorem.

- Nic nie słyszałam.

- Możesz jednak iść i zobaczyć. Wiesz jaki się robi, gdy przegapia jego filmy dokumentalne.

Tak, to była prawda. Zamiast ciągle oglądać sport, jak większość ojców w tych czasach, mój tato ogląda filmy dokumentalne na Discovery Channel. Kocha je. Nawet od czasu do czasu krzyczy do ekranu, tak jakby to nie było wcześniej nagrywane. Kolejny dodatek posiadania ojca, który ma obsesje na punkcie historii.

- Masz racje. – Zgodziła się moja matka, prostując się. – Mówił wcześniej o programie, o zbiorach skamieniałości, a ona uwielbia te całe skamieniałości. Lepiej pójdę.

Kiedy wyszła, biorąc brownies ze sobą, westchnęłam z ulgą.

Wyciągnęłam pudełko z bałaganu, i znów zaczęłam się przyglądać zdjęciu. Przysięgając na moje życie nie mogłam zdecydować dlaczego mnie tak przyciągał ten H.S. i to jedwabne pudełko. Wydawali się być porzuceni.







- Nazwisko?

- Jane Marx.

Blond receptionistka zacisnęła swoje czerwone usta, gdy przeglądała szarą teczkę. Jej różowe paznokcie, które miały przynajmniej po dwa i pół centymetra, przesuwały się po papierach aż nie spoczęły na jednych.

- Ah, Jane Marx. – Powiedziała, wyciągając teczkę w moim kierunku. – Tutaj jesteś.

Wzięłam ją od niej, przebiegając wzrokiem po dokumencie. Na wierzchu był mój rozkład zajęć, starannie wypisane całe osiem tygodni*.

- Dzięki. – Odparłam.

- Mhmm. – Odrzekła, wrzucając folder z powrotem to szuflady obok jej biurka. – Miłego dnia.

Kiwnęłam głową i wyszłam z biura, wchodząc na korytarz.

Castle Hill High School było typową szkołą, duszący, szkolny kolor granatu i maskotka ogiera**. Jasno niebieskie szafki z przypadkowymi przejawami bycia wymienianym stały przy ścianach na korytarzu.

Nienawidzę szkół.

I nienawidziłam także tej, nawet jeśli było to mój pierwszy dzień. Będąc otoczona idiotami, których nawet nie znałam mój cel bycia bardziej optymistyczną stał się o wiele trudniejszy do zrealizowania niż to przywidywałam.

Wsunęłam się na siedzenie na moich pierwszych zajęciach z semestru, upewniając się, że jestem ulokowana na tyłach klasy. Patrzyłam jak wystrojone dziewczyny w falbaniaste spódniczki i swetry zapełniają klasę razem z chłopakami w kurtkach reprezentujących szkołę i conversami. Boże, dlaczego ta szkoła jest tak cholernie tandetna?

- Hej, jesteś nowa.

Odwróciłam głowę żeby za chwile napotkać szare oczy. Poruszyłam się niezręcznie, siląc się na najprzyjaźniejszy uśmiech jaki umiałam, który, szczerze, nie był aż taki przyjacielski.

Chłopak miał piaskowe blond włosy, nosił szkolny t-shirt, z rysunkiem czarnego ogiera starannie namalowanym na granatowym materiale koszulki. Uśmiechnął się do mnie swoimi białym zębami.

- Jestem Max. – Przedstawił się, wysuwając do mnie dłoń. Kiedy jej nie potrząsnęłam, jego uśmiech się poszerzył i przeniósł dłoń na swoje kolano.

- Cześć. – Powiedziałam odwracając głowę z dala od niego tak szybko jak słowa wydobyły się z moich ust.

- A ty jesteś?

- Jane. – Odparłam krótko, chcąc żebyśmy skończyli tą konwersacje najszybciej jak się dało.

- Jesteś ładna, Jane.

Odwróciłam z powrotem głowę.

- Nie jestem zainteresowana.

Zaśmiał się głośno.

- Nie martw się, nie próbuję cię wyrwać czy coś.

Uniosłam brew.

- W takim razie dlaczego komplementujesz mój wygląd?

Wzruszył ramionami nadal się uśmiechając.

- Wydawało mi się, że powinnaś wiedzieć.

Zmarszczyłam brwi, gdy zadzwonił dzwonek i lekcja się zaczęła.

Dzień minął w szybkim tempie – wypełniony fałszywie szczęśliwymi nauczycielami i wystrojonymi ludźmi z klas, bez których by się obyło – i gdy ostatni dzwonek zadzwonił byłam wykończona.

Otworzyłam auto i wślizgnęłam się na miejsce kierowcy wzdychając. Spojrzałam na torbę leżącą na siedzeniu obok, wzrokiem wychwyciłam widok fotografii, która była wsunięta w kieszeń w środku torby.

Chwyciłam ją, przypatrując się jej tysięczny raz. Nie byłam wstanie pozbyć się myśli o niej przez cały dzień. Chłopak na zdjęciu, H.S. wyglądał jakby był w moim wieku. Czy to możliwe, że mógłby chodzić do tej szkoły? Jeśli tak, to co jego zdjęcie robiło w mojej szafie?

Moje rozmyślania zostały przerwane przez pukanie w okno. Podskoczyłam i wrzuciłam zdjęcie z powrotem do torby, po czym odwróciłam się żeby zobaczyć kto to był.

Max, chłopak z moich pierwszych zajęć, uśmiechał się do mnie po drugiej stronie szyby.

- Cholera, nie rób tak. – Wzięłam oddech, zsuwając okno.

- Przepraszam. – Wzruszył ramionami, w ogóle nie wyglądając jakby mu było przykro.

- Czego chesz?

- Cóż, odkąd przetrwałaś pierwszy dzień w CHHS, pomyślałem, że gratulacje byłyby na miejscu. No i są. Więc gratulacje.

Parsknęłam.

- Dzięki

- Nie ma za co. Do zobaczenia jutro. – Zanim odsunął się od mojego auta, jeszcze raz uśmiechnął się do mnie promiennie.

Patrzyłam jak odchodził. Był jedyną osobą, z którą utrzymałam prawdziwą konwersacje przez cały dzień, pomijając dwie dziewczyny z matematyki.

Z westchnięciem, wyjechałam z parkingu kierując się do domu.

Wiedziałam, że będę mieć dom dla siebie zanim rodzice wrócą z pracy. Moja matka była nauczycielką pierwszej klasy w szkole podstawowej Castle Hill, pomimo, że nie wiedziałam dlaczego wolała być wokół gromady zasmarkanych, małych dzieci przez cały dzień, pięć dni w tygodniu; ale to była tylko moja opinia.

Mój ojciec wziął pracę w okręgu szkolnym jako główny kierownik. Mówi, że wciąż tęskni za wykładaniem na uczelni, ale zgadzając się ze sobą stwierdził, że i tak potrzebował od tego przerwy.

Kilka minut zajęło mi żeby skutecznie przekręcić klucz w skrzypiącym zamku tylnych drzwi kuchni zanim w końcu weszłam do domu. Rzuciłam torbę na kuchenny stół i złapałam jabłko z kosza z owocami na wysepce, wgryzając się w nie. Pochyliłam się nad blatem i jadłam je przez kilka chwili, wpatrując się w pęknięcie farby na ścianie.

Czasami czułam się taka tępa. To taka pustka w środku mnie, z rodzaju która jest tam, z rodzaju takiej, że nie myślisz zbytnio o niej, ale ją czujesz. Nie lubię jej i chciałabym się tego pozbyć.

Po kilku minutach zebrałam wszystkie swoje rzeczy, wyrzuciłam ogryzek jabłka i mozolnie wspięłam się po schodach idąc do pokoju.

Położyłam wszystkie rzeczy na podłogę i zdecydowałam, że muszę tutaj zacząć się rozpakowywać

Poskładałam moje ubrania w tempie, które mogłoby być wyzwaniem dla najbardziej utalentowanego pracownika Hollister*** i wyczyściłam szafę z cienkiej warstwy kurzu jaka tam była. Położyłam świeżą pościel na łóżko i wyłożyłam książki na półki, po godzinie czując się bez wątpienia dumę z siebie.

Klapnęłam na łóżko ze zdjęciem w dłoni.

- Kim jesteś? – Zapytałam głośno, mrużąc oczy na twarz chłopaka i przesuwając palcami po gładkiej powierzchni papieru.

Usiadłam, sięgając do szafki nocnej, gdzie zostawiłam pudełko. Otworzyłam je wydałam z siebie stłumiony okrzyk.

Bo w środku było coś, czego na pewno nie było tam wcześniej.

Sięgnęłam tam żeby wyciągnąć naszyjnik – mała srebrna czaszka ze skrzyżowanymi kośćmi na delikatnym srebrnym łańcuszku.

_
* W szkołach  amerykańskich przez pięć dni ma się te same zajęcia na cały semestr. (przyp. tł)
** Koń, żeby nie było. ;p (przyp. tł)
***Hollister - Międzynarodowa sieć sklepów z odzieżą. (przyp. tł)
__________________

Notka od autorki: 
Dla tych co pytają: to nie jest oparte na American Horror Story, bo ja nawet tego nie obejrzałam (pomimo, że chciałabym zacząć), więc jeśli wydaję się wam to znajome, to chyba jest zbieg okoliczności! Mam zaplanowane wiele rzeczy na to opowiadanie i nie mogę się doczekać żeby się tym z wami podzielić. x

Ups, jest już poniedziałek. 
Strasznie przepraszam tych, którzy czekali na rozdział, ale był dłuższy niż się spodziewałam. ;x 
Poza tym muszę odpowiednio zinterpretować styk w jakim pisze Tess żeby odpowiednio ułożyć zdania. Mam nadzieję, że się podobało. 
Zdradzę, że w następnym już pojawi się Harry. ;D

Jeśli chcecie być informowani wpisujcie się w zakładce 

"Informowani".

Dziękuję za komentarze pod pierwszym rozdziałem. ♥

Kolejny rozdział będzie najpóźniej w piątek. 
Więc do piątku! xx 




11 komentarzy:

  1. PIERWSZA !!!
    Co do opóźnienia , to nie szkdozi :)
    Ale warto było czekać ♥♥♥
    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału ze względu na pojawienie się Harryego *.*
    Ile jest już rozdziałów w orginale, czy tłumaczysz na bieżącą ??? :)
    Ciekawe o co chodzi z tym wisiorkiem - czaszką ... ostrzeżenie ? a może rzecz należąca do Harryego ? hym ....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W oryginale są teraz cztery rozdziały, ale Tess dosyć szybko je piszę, więc zawsze będę, że tak powiem, w tyle, o jeden albo dwa rozdziały. No chyba, że mnie olśni i przetłumaczę wszystko ciurkiem, ale to raczej nie nastąpi. :D

      Usuń
  2. O matulu! Co za klimat! Dosłownie czułam zapach tego kurzu, który Jane zrzucała z półki. Mam w głowie konkretny jej obraz, począwszy na wyglądzie, skończywszy na mimice, więc tłumaczenie jest naprawdę niezłe, skoro potrafię tyle zobaczyć wyłącznie przy użyciu wyobraźni! :D Czekam na ciąg dalszy ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. no no zaczyna się rozkręcać ;D ciekawa jestem kiedy wkroczy do akcji nasz tajemniczy H.S. ;] CZEKAM NA NASTĘPNY ;] BUZIAKI <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie no te opowiadanie jest super. Ma taki swój, niepowtarzalny klimat, który cholernie mnie kręci. Strasznie jara mnie ta nutka tajemnicy, która ciągle siedzi między opisami.. Jest naprawdę ekstra. Cieszę sie, że tłumaczysz właśnie to opowiadanie. Jest na prawdę dobre.
    Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na next!
    Trzymaj się kochana xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Jasne cholera.
    TO.
    JEST.
    NIESAMOWITE.
    Masz prawdziwy talent do tłumaczenia. Twoje zdania są logiczne, a nie wymieszane byle jak. Uwielbiam Twój styl pisania <3
    No i sam rozdział. Jesssu, jsjssjhdwhhadhhejws genialny!!! Przez cały czas czekałam na pojawienie się Harry'ego i strasznie zaniepokoiła mnie sprawa z naszyjnikiem, znikającym zdjęciem i... Maxem. Hahah, autorka chyba lubi literę 'x' i 'm' (Marx i Max xD).
    Już go nie lubię, nie wiem, czemu. To taki pozer. Wiem, za szybko osądzam ludzi xD Oczywiście, mogę się mylić :-)
    Rozwalił mnie ojciec Jane xD Nie ma to jak emocje podczas oglądania ławic ryb xD
    Boskie, czekam na Haziątko <3
    Do next! xD
    @Forever1D_Laura

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawie się rozpoczyna :D
    Martwi mnie to dziwne pudełko i zdjęcie Hareego, które w niewytłumaczony sposób znika i się pojawia. :D
    Ale jest geenialnie ;) I ten Max jest dziwny xd kto normalny pierwszy raz widząc dziewczyne mówi jej ze jest łądna tylko dla jej wiadomosci, a nie zeby ją wyrwać :D
    Czeekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobra, na początek - przepraszaprzepraszamprzepraszam że weszłam tutaj dopiero po dwóch rozdziałach, ale wiesz, jak jest teraz u mnie, więc mam nadzieję, że mi to wybaczysz.
    Cholerka, pierwszy raz czytam opowiadanie w takim klimacie i... podoba mi się ! Na początku bałam się, że fanfiction skupi się wyłącznie na problemach Jane, ale... jest coś innego, coś o wiele bardziej intrygującego. Już od początku, jak znalazła to pudełko, to wiedziałam, że będą z nim kłopoty. Później pojawiało się i znikało... a teraz jeszcze ten naszyjnik, o co tutaj chodzi? I czy Harry w ogóle pojawi się w jakiejkolwiek postaci wymykającej się poza ramki zdjęcia? Jestem strasznie zaintrygowana i proszę, informuj mnie o kolejnych częściach, kochanie! :*

    OdpowiedzUsuń
  8. AAAA<3 kochaam. Strasznie spodobalo mi sie to opowiadanie i mozesz byc pewna ze polece je znajomym . Do nastepnego ! :DD

    OdpowiedzUsuń
  9. Wow. Zaskakujące jest to, że przez większość rozdziału nic się nie działo, szkoła, dom... czyli to czego nie lubię, a mimo to czytało mi się to lekko i brnęłam dalej, nie mogąc się oderwać. Już wątpiłam, że może wydarzyć się coś przełomowego, ale końcówka... Jezu. Chyba nie muszę mówić, jakie to magiczne i tajemnicze?

    @Vanillaswetness

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz dodaje motywacji do tłumaczenia, więc pozostaw po sobie jakieś słowo. x