Edit: Zapraszam na mój autorski blog: [klik]. Pojawił się kolejny rozdział. :) A Phantom dopiero w niedziele. ♥
_______
- Pomóc tobie? – Spytałam marszcząc brwi. – Co ja mogłabym zrobić żeby ci pomóc?
Harry usiadł z powrotem na huśtawce.
- Więcej niż wiesz.
Skrzyżowałam ramiona na piersiach.
- A policja nie była na miejscu zbrodni? Znaczy, to zdarzyło się tylko trzy miesiące temu, czy dochodzenie nie powinno ciągle być w toku?
Jego szczęka się zacisnęła.
- Zamknęli dochodzenie miesiąc po morderstwie.
- Co? Jak mogli to zrobić?
- Coś się dzieję w systemie sądowym w tym miasteczku, podejrzewałem to od jakiegoś czasu. – Powiedział. – Korumpują, ale nie wszyscy.
Nastąpiła krótka cisza.
- Więc… czy ludzie mogą cię zobaczyć? – Zapytałam go. -Chodzi mi, że inni oprócz mnie.
- Tak. Jestem namacalny, ale nie mogę… czuć. Przynajmniej fizycznie. Moje ciało nie funkcjonuję, tylko umysł.
Przytaknęłam ze zrozumieniem. Dlatego skakanie z mojego okna na drugim piętrze mu nie przeszkadzało-nie czuł fizycznego bólu.
- Jednak, byłoby źle jeśli ktoś stąd by mnie zobaczył. – Odparł poważnie. – Moja rodzina była na tyle dobrze znana, że rozpoznaliby mnie.
Przełknęłam ślinę próbując przyswoić wszystko co mi mówił. Miękki powiew przeleciał przez polanę, a ja delikatnie zadrżałam obejmując się ramionami.
Harry to zauważył.
- Powinnaś iść do domu zanim twoi rodzice zorientują się, że zniknęłaś.
- Czekaj, ja ciągle mam tak dużo pytań.
Uśmiechnął się wstając z huśtawki.
- Niedługo porozmawiamy.
Wstałam.
- A gdzie ty… no wiesz… przebywasz? – Byłoby dziwnie zapytać gdzie żyje.*
- Przebywam? – Potarł swój kark. – To nie tak, że gdzieś przebywam. To znaczy, nie sypiam czy jem, czy cokolwiek, więc tak jakby… obserwuję.
- Obserwujesz?
- Obserwuję świat. Jest inaczej patrzeć na nie po śmierci niż za życia.
- Mogę to sobie wyobrazić.
Czułam dziwaczne zimno tam, gdzie stałam. Prawie było czuć jak śmierć z niego sięga po mnie palcami, obejmując i drapiąc szponami moją skórę, wiedząc, że dopiero co tak bardzo chciałam umrzeć.
Nie pamiętasz Jane? Byłaś tak blisko.
Cofnęłam się o krok.
- Może powinnam iść do domu.
Przytaknął.
- Jeśli złapię cię jutro… powiesz mi o sobie więcej? – Zapytałam.
Pochylił głowę na bok.
- Więcej o mnie?
- Jeśli mam ci pomóc znaleźć twojego zimnokrwistego mordercę, to chce wiedzieć jaki byłeś.
Jego usta się wykręciły.
- Zgoda.
Przytaknęłam i wzięłam oddech.
- Cóż, w takim razie idę.
Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Ostrożnie przy wspinaniu się po winogronie, tak w ogóle.
Uniosłam brew schodząc z polany, odwróciłam się po raz ostatni żeby na niego spojrzeć.
Dłonie trzymał za plecami, a blado różowe usta wykręcone były w uśmiechu z dołeczkami.
Obróciłam się i szłam ścieżką w drodze powrotnej.
***
- Co?
- Oh, no weź. I tak mam po drodze!
Skrzyżowałam ręce na piersiach patrząc na mojego ojca.
- Sama pojadę do szkoły, tato.
- To marnowanie paliwa, Jane.
- No to co? Ty jeździsz Priusem.
- Jakkolwiek, odmawiasz.
- One wyglądają jak kolorowe walenie. Nie, dzięki.
Mój ojciec westchnął.
- Bardzo szybko cię podrzucę. Obiecuje, że nie skompromituję cię za bardzo.
Jęknęłam.
- Tato.
- Jane. – Przedrzeźniał mnie.
Wywróciłam oczami i złapałam moją torbę.
- Dobra. Dobra, możesz podwieźć mnie do szkoły.
Jego twarz się rozpromieniła.
- Świetnie! Dokończę tylko robienie owsianki i spotkamy się w waleniu.
Prychnęłam i wyszłam idąc do garażu. Wślizgnęłam się na przednie siedzenie czarnego Priusa taty. On dołączył do mnie kilka chwil później z gorącą owsianką.
Jeden z najzabawniejszych i najryzykowniejszych scenariuszy w jakich byłam, to jechanie autem podczas, gdy mój ojciec próbuje jeść miskę owsianki i prowadzić w tym samym czasie. Przez połowę tego czasu nie trafiał do ust od patrzenia na drogę, a owsianka wpadła z pluskiem do miski na jego kolanach.
- Tato. – Powiedziałam powstrzymując śmiech, gdy owsianka zaczęła spływać po jego brodzie. – Dlaczego po prostu nie zjedziesz na pobocze i dokończysz jedzenie owsianki?
- Nonsens. – Odparł. – Jestem ekspertem w robieniu wszystkiego naraz!
- Bardziej jak ekspert cienias. – Uniosłam na niego brew, a on się zaśmiał, kiedy w końcu z sukcesem trafił pełną łyżką owsianki do ust.
Zatrzymał samochód przy krawężniku naprzeciwko CHHS, a ja wysiadłam odwracając się żeby rozmawiać z nim przez okno.
- Myślisz, że zabierzesz się z kimś do domu? – Zapytał. – Mam przez cały dzień zebrania aż do piątej.
Jęknęłam.
- Dlatego właśnie powinnam była wziąć moje auto!
- Przepraszam, przepraszam! – Uśmiechnął się i odjechał z krawężnika, prawdopodobnie wylewając całą owsiankę.
Westchnęłam i obróciłam się żeby wejść do szkoły z głośno dzwoniącym dzwonkiem.
Max na pierwszych zajęciach grał w próby zgadywania mojego drugiego imienia.
- Jennifer?
- Nie.
- Nicole?
- Nie.
- No weź, podaj pierwszą literę.
Wywróciłam na niego oczami skupiając uwagę na panu Bentley, który był bardzo gadatliwy.
Dzień przebiegał bardzo wolno, a ja myślałam tylko o tym jak dostanę się do domu. Może mogłabym zapytać Maxa, czy by mnie nie podwiózł? Jestem pewna, że tak. On jest miły i w ogóle.
Złapałam go po ósmej lekcji.
- Max!
Obrócił się, a przyjacielski uśmiech rozświetlił jego twarz, gdy do niego podchodziłam.
- Dobry, Jane bez drugiego imienia.
Wymusiłam uśmiech.
- Dobry.
- Co tam?
- Zastanawiałam się, czy może… uh, czy mogłabym załapać się u ciebie na podwózkę do domu. – Przesunęłam się.
- Nie jesteś dzisiaj samochodem?
Potrząsnęłam głową.
- Mój tato podrzucił mnie rano.
Wzruszył ramionami.
- Jasne, możesz jechać ze mną. Pod jednym warunkiem. – Uśmiechnął się, a ja uniosłam brew.
- Jak masz na drugie imię?
Zaśmiałam się.
- Alison.
- Byłem tak blisko! Zgadywałem Amanda!
Uśmiechnęłam się poszłam za nim do jego samochodu.
- Przepraszam, ale jest lekki bałagan. – Zaśmiał się Max sprzątając przypadkowe rzeczy z siedzenia dla pasażera, począwszy od papierków po fast foodach, skończywszy na płytach CD i książkach.
- W porządku, ja mam tak samo. – Zapewniłam go.
Max nawiązywał rozmowę, mówiąc żywo. Podziwiałam jego zdolność do zaprzyjaźnia się pozornie z każdym i zawsze miał o czym rozmawiać.
- Więc, gdzie mieści się stąd twój dom? – Spytał na skrzyżowaniu.
- Skręć w prawo, a potem w lewo. – Powiedziałam mu.
Zaczął przytakiwać, kiedy coś w samochodzie zapiszczało, a on przeklął.
- Cholera, mam pusty bak. Masz coś przeciwko?
Potrząsnęłam głową.
- W porządku, nie spieszy mi się.
Uśmiechnął się i skręcił, zjeżdżając na stacje benzynową.
- Zaraz wracam. – Odparł i wyszedł z auta.
Oparłam się na siedzenie, przeczesując dłonią włosy. Czy Max był moim przyjacielem? Zachowywał się jakby tak było, ale on przyjaźnił się ze wszystkimi. Nie byłam dobra w byciu przyjaciółką. Nigdy wiele ich nie miałam.
Usłyszałam otwieranie tylnych drzwi auta, spodziewając się Maxa szukającego swojego portfela albo czegoś.
- Co do diabła?
- Również cię witam. – Powiedział sarkastycznie Harry.
- Jak ty…
- Słuchaj, nie mam za dużo czasu zanim Max skończy. – Powiedział. – I chciałem cię zobaczyć.
- Nie mogłeś poczekać u mnie w domu?
- Nie, twoja mama jest wcześniej.
- Nie powiedziałeś przypadkiem, że ludzie stąd mogą cię rozpoznać?
- Tak, ale wiem jak być w pobliżu nie będąc zauważonym. Robiłem wiele ćwiczeń. Wiesz, bycie martwym przez trzy miesiące bez nie mienia nic do roboty i w ogóle.
Uniosłam brew.
- Nie patrz tak na mnie. – Odparł. – Nudziło mi się. Bycie martwym jest zajeb…
Uciął, nurkując.
Max minął auto kierując się do mini sklepu żeby zapłacić.
Harry usiadł z powrotem, pochylając się w moją stronę.
- Myślę, że najlepiej będzie, jak pójdę. – Powiedział z łobuzerskim uśmieszkiem na jego ustach. – Było miło.
Wywróciłam oczami i wypuściłam z siebie westchnięcie.
- Tęsknie za tym. – Rzekł nagle poważnie, a uśmiech zniknął z jego twarzy.
- Za czym? – Spytałam.
- Za oddychaniem.
Przyglądał mi się jeszcze przez chwile, dopóki jego wzrok nie oderwał się ode mnie żeby na coś za mną spojrzeć. Obróciłam się i zobaczyłam jak Max zmierzał z powrotem do auta. Spojrzałam na Harrego, unosząc brwi.
Przesunął się po tylnym siedzeniu i wysiadł z auta odchodząc szybko i niezauważalnie, zanim zniknął za rogiem stacji posyłając mi ostatni uśmieszek.
Uświadomiłam sobie, że Harry może i nie był zdolny do odczuć fizycznych, ale był tak samo znudzony i samotny jak mogłaby być osoba żyjąca.
* de facto powinno być 'mieszka', ale lives w angielskim znaczy i żyć i mieszkać i jest to bardziej adekwatne do opowiadania.
- Nicole?
- Nie.
- No weź, podaj pierwszą literę.
Wywróciłam na niego oczami skupiając uwagę na panu Bentley, który był bardzo gadatliwy.
Dzień przebiegał bardzo wolno, a ja myślałam tylko o tym jak dostanę się do domu. Może mogłabym zapytać Maxa, czy by mnie nie podwiózł? Jestem pewna, że tak. On jest miły i w ogóle.
Złapałam go po ósmej lekcji.
- Max!
Obrócił się, a przyjacielski uśmiech rozświetlił jego twarz, gdy do niego podchodziłam.
- Dobry, Jane bez drugiego imienia.
Wymusiłam uśmiech.
- Dobry.
- Co tam?
- Zastanawiałam się, czy może… uh, czy mogłabym załapać się u ciebie na podwózkę do domu. – Przesunęłam się.
- Nie jesteś dzisiaj samochodem?
Potrząsnęłam głową.
- Mój tato podrzucił mnie rano.
Wzruszył ramionami.
- Jasne, możesz jechać ze mną. Pod jednym warunkiem. – Uśmiechnął się, a ja uniosłam brew.
- Jak masz na drugie imię?
Zaśmiałam się.
- Alison.
- Byłem tak blisko! Zgadywałem Amanda!
Uśmiechnęłam się poszłam za nim do jego samochodu.
- Przepraszam, ale jest lekki bałagan. – Zaśmiał się Max sprzątając przypadkowe rzeczy z siedzenia dla pasażera, począwszy od papierków po fast foodach, skończywszy na płytach CD i książkach.
- W porządku, ja mam tak samo. – Zapewniłam go.
Max nawiązywał rozmowę, mówiąc żywo. Podziwiałam jego zdolność do zaprzyjaźnia się pozornie z każdym i zawsze miał o czym rozmawiać.
- Więc, gdzie mieści się stąd twój dom? – Spytał na skrzyżowaniu.
- Skręć w prawo, a potem w lewo. – Powiedziałam mu.
Zaczął przytakiwać, kiedy coś w samochodzie zapiszczało, a on przeklął.
- Cholera, mam pusty bak. Masz coś przeciwko?
Potrząsnęłam głową.
- W porządku, nie spieszy mi się.
Uśmiechnął się i skręcił, zjeżdżając na stacje benzynową.
- Zaraz wracam. – Odparł i wyszedł z auta.
Oparłam się na siedzenie, przeczesując dłonią włosy. Czy Max był moim przyjacielem? Zachowywał się jakby tak było, ale on przyjaźnił się ze wszystkimi. Nie byłam dobra w byciu przyjaciółką. Nigdy wiele ich nie miałam.
Usłyszałam otwieranie tylnych drzwi auta, spodziewając się Maxa szukającego swojego portfela albo czegoś.
- Co do diabła?
- Również cię witam. – Powiedział sarkastycznie Harry.
- Jak ty…
- Słuchaj, nie mam za dużo czasu zanim Max skończy. – Powiedział. – I chciałem cię zobaczyć.
- Nie mogłeś poczekać u mnie w domu?
- Nie, twoja mama jest wcześniej.
- Nie powiedziałeś przypadkiem, że ludzie stąd mogą cię rozpoznać?
- Tak, ale wiem jak być w pobliżu nie będąc zauważonym. Robiłem wiele ćwiczeń. Wiesz, bycie martwym przez trzy miesiące bez nie mienia nic do roboty i w ogóle.
Uniosłam brew.
- Nie patrz tak na mnie. – Odparł. – Nudziło mi się. Bycie martwym jest zajeb…
Uciął, nurkując.
Max minął auto kierując się do mini sklepu żeby zapłacić.
Harry usiadł z powrotem, pochylając się w moją stronę.
- Myślę, że najlepiej będzie, jak pójdę. – Powiedział z łobuzerskim uśmieszkiem na jego ustach. – Było miło.
Wywróciłam oczami i wypuściłam z siebie westchnięcie.
- Tęsknie za tym. – Rzekł nagle poważnie, a uśmiech zniknął z jego twarzy.
- Za czym? – Spytałam.
- Za oddychaniem.
Przyglądał mi się jeszcze przez chwile, dopóki jego wzrok nie oderwał się ode mnie żeby na coś za mną spojrzeć. Obróciłam się i zobaczyłam jak Max zmierzał z powrotem do auta. Spojrzałam na Harrego, unosząc brwi.
Przesunął się po tylnym siedzeniu i wysiadł z auta odchodząc szybko i niezauważalnie, zanim zniknął za rogiem stacji posyłając mi ostatni uśmieszek.
Uświadomiłam sobie, że Harry może i nie był zdolny do odczuć fizycznych, ale był tak samo znudzony i samotny jak mogłaby być osoba żyjąca.
* de facto powinno być 'mieszka', ale lives w angielskim znaczy i żyć i mieszkać i jest to bardziej adekwatne do opowiadania.
______
Aloha ludzie! ♥
Strasznie przepraszam, że aż tydzień nic nie dodałam, ale jakoś ciężko mi szło ze wszystkim. Ledwo Call Me Ella przetłumaczyłam (zapraszam do czytania tak btw [klik]) więc automatycznie Phantom też później zaczęłam.
W każdym bądź razie mam nadzieję, że się podobało. xx
Postaram się dodać rozdział w przyszłym tygodniu, bo jutro wyjeżdżam i myślę, że jak będę już na miejscu, to dam radę się zebrać i przetłumaczyć. Życzcie mi powodzenia, bo czeka mnie prawie 20 godzin jazdy autokarem, a jestem przeziębiona i po prostu nie wiem jak to zniosę. ;x
Chcę też podziękować @irishbxss, że zrozumiała mnie i na dodatek dała małą reklamę. Dziękuję. ♥
Chcę też podziękować @irishbxss, że zrozumiała mnie i na dodatek dała małą reklamę. Dziękuję. ♥
Dziękuję za wszelkie komentarze, wejścia i obserwujących. Kocham was wszystkich. ♥.♥
Się słodko zrobiło. lol. xd
hfudiufhgdfu jejku to opowiadanie jest takie AWW XD Inne niż wszystko co nadaje mu zajebi****i <3 Tłumaczenie CUDNE ! Czekam z niecierpliwością na next Xd @TakeMeLIAM1D
OdpowiedzUsuńAww genialne <333 czekam na nastepna czesc ;** - @emili_sd
OdpowiedzUsuńKocham twoje tłumaczenie , jest takie hvhghhvghvgfhsvgf ♥
OdpowiedzUsuńUbóstwiam twoje tłumaczenie! KOCHAM! Czekam na next ;))) @Mika69_1D
OdpowiedzUsuńboskie <3
OdpowiedzUsuńGenialne, kocham już to opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńWow super! Tylko szkoda że takie krótkie ;(
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział . :)
OdpowiedzUsuńCzekam aż Harry opowie więcej o sobie ;)
OdpowiedzUsuńDobry rozdział! Śmieszne jest to jak Harry się chowa przed ludźmi.. Myślałam że tylko ona jest go w stanie zobaczyć, a tu psikus ;d
czekam na kolejny!
Nie mogę doczekać się aż Harry zacznie mówić o sobie :D
OdpowiedzUsuńŻałuję tylko rozdział jest taki krótki, no ale to nie ty o tym decydujesz :-)
XOXO
Przeczytałam dzisiaj wszystkie części i nawet nie wiem co powiedzieć...
OdpowiedzUsuńTo ff jest sdklsjkjsjdskfjdsjfksjflkasafsajihf ♥
Już nie mogę się doczekać aż Hazz jej coś powie o sobie.. I jak się potoczy dalej ich relacja? hmmm..?
ilysm ♥
@Harry_Love_You_
Fjebxusbckrndjwbjfsbs ja chce juz piatekk <3 kocham phantom @your_direction_
OdpowiedzUsuńJejku jak ja lubię otwierać stronę z tym opowiadaniem! Zawsze wiem, ze tego nie pożałuje i nie poczuję rozczarowania. Tak było oczywiście i tym razem. Rozdział jest świetny, bo mimo takiej zwykłej codzienności i znikomej akcji wszystko ma taki sens i porządek w całości, ze nic tylko czekać na następne rozdziały. Cieszę się, że podjęłaś się tego tłumaczenia jest świetne! <3
OdpowiedzUsuńMiłej wycieczki życzę, baw się dobrze i zdrowiej ;**
świetny !!!
OdpowiedzUsuńto jest tłumaczenie. :P
OdpowiedzUsuńBoski <3
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :)
Adres: http://hey-im-a-witch.blogspot.com/
Zwiastun: https://www.youtube.com/watch?v=c1BPtrsFtNI
Hmm, ciekawe klim jest ten Nate?
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, nie mogłam się doczekać!
XOXO