3/08/2014

Trzy

Patrzyłam na siebie w lustrze podziwiając delikatny łańcuszek zapięty na mojej szyi. Mała zawieszka czaszki ze skrzyżowanymi kośćmi układała się pośrodku moich piersi, nad samym dekoltem mojej koszulki.

Był piękny.

Ale jak do diaska to się znalazło w małym pudełku? Minęła noc odkąd go znalazłam i obecnie szykowałam się do szkoły na drugi dzień. Czy założę naszyjnik do szkoły? Z chęcią. Był taki delikatny i sentymentalny i jakoś powodował, że czułam się w nim przyzwoicie zamiast ponuro.

Czułam, że powinnam świrować, że znalazłam przypadkowy naszyjnik, który pojawił się w przypadkowym pudełku, w którym znalazłam przypadkową fotografię, ale tak nie jest. Te rzeczy przez które przechodziłam były prawie jak prezent.

- Nie ważne. – Powiedziałam do swojego odbicia i sięgnęłam po torbę, zostawiając założony naszyjnik.
Zeszłam na dół, przesuwając moje włosy na jedno ramię. Świecące dzisiaj słońce odbijało się w kryształach na żyrandolu w przedpokoju.

- Dzień dobry, słoneczko. – Powitał mnie mój ojciec siedząc przy kuchennym stole. Trzymał na kolanach gazetę, a talerz z jajecznicą stał przed nim. Uśmiechnął się do mnie promiennie.
Kiwnęłam do niego i sięgnęłam po banana z owocowej miski.

- Jane, zrobiłam ci tosty. – Powiedziała mama wlewając kawę do swojego kubka.
- Nie trzeba, owoc mi wystarczy. – Odparłam obierając banana.
Moja matka wzruszyła ramionami i wzięła łyk kawy.

- Cóż, powinnam iść. – Rzekłam, gryząc owoc i zakładając kosmyk włosów za ucho.
- Ok, miłego dn… - Mama nagle przestała mówić, a jej brew się zmarszczyła. – Jane. – Powiedziała, a ja zatrzymałam swoje ruchy, spoglądając na nią.

- Hmm?
- Nowy naszyjnik?
Moja dłoń powędrowała do przywieszki w kształcie czaszki. Przestałam żuć szybko przełykając.
Podeszła do mnie, mrużąc oczy na przywieszkę.

- Czaszka?
- Uh… taa. Znalazłam to, uh… w Claire.
- Claire? Nienawidzisz tego miejsca odkąd skończyłaś dwanaście lat. – Odpowiedział zgryźliwie ojciec.
- Cóż, zobaczyłam na wystawie i po prostu to zechciałam. – Odparłam, cofając się z dala od mamy, która zaczęła wyciągać rękę żeby dotknąć czaszki.

Moi rodzice wymienili się spojrzeniami.
- Mogę już iść? – Spytałam. – Spóźnię się.
- Tak. Miłego dnia. – Powiedział mój ojciec, wracając do prasy.

Wypuściłam oddech z ulgą i popchnęłam tylne drzwi, po czym obeszłam dom żeby dostać się do mojego auta.

W ogóle się nie spóźniłam. W sumie byłam wcześniej i spędziłam czas na skubaniu paznokci, w pierwszej klasie z planu.

- Hej.
Spojrzałam na Maxa, który usadowił się obok mnie, na tym samym siedzeniu co wczoraj.
Kiwnęłam mu na „cześć, a potem z powrotem spojrzałam na zgryziony ciemno niebieski lakier na moim kciuku, nad którym skubaniu się skupiałam.

- Co tam?
Tak miły jak się wydawał, to naprawdę wolałabym być sama niż rozmawiać z kimś, kto jest taki żywotny i rozrywkowy jak Max.

- Um, raczej nic. – Odpowiedziałam. Nie chciałam być dla niego niemiła; po prostu nie chciałam poznawać kogoś na tyle żeby mnie oceniał po mojej depresji. To chyba było głupie, ale w mojej głowie miało to sens.
- Cóż, to są moje najlepsze zajęcia. – Powiedział uśmiechając się i odchylił się z powrotem na swoje siedzenie, gdy inni uczniowie zaczęli zapełniać klasę.
Zmarszczyłam nos.
- Historia?
- Nie lubisz jej?
- Nienawidzę.
- Dlaczego tak?
- Szczerze, to nie obchodzi mnie masa martwych ludzi, która gówno zrobiła w przeszłości.
Zaśmiał się, a ja zdobyłam się na delikatny uśmiech.

- Koniec końców i jest uśmiech! – Powiedział Max dramatycznie, a ja potrząsnęłam głową żeby zapobiec poszerzeniu się uśmiechu.
- Nie przyzwyczajaj się. – Odparłam, spoglądając na niego.
- Dlaczego nie? Dobrze na tobie wygląda.
- Bardzo tandetna odpowiedź z twojej strony.
- Tandeta, to moja specjalizacja. – Uśmiechnął się, a mój uśmiech troszeczkę urósł.
Dzwonek zadzwonił i poczułam, że możliwe, może, prawie się zaprzyjaźniłam.


- Cieszę się, że zechciałaś z nami usiąść, Jane. – Powiedział Max siadając naprzeciwko mnie przy stoliku na lanchu. Było tam kilkoro innych ludzi, którzy już siedzieli, a ja próbowałam zdobyć się na uśmiech.
- Ta. – Odparłam cicho, kiedy czułam ich spojrzenie, przyklejone do mnie.
- To jest Ria, Nate i Jenna. – Rzekł Max, wskazując na każdą po kolei. Ria miała długie, czarne włosy, które przełożone były przez jej ramię i miodowe oczy. Spojrzała znad szkicownika żeby się do mnie uśmiechnąć.

Nate był wysoki. Naprawdę wysoki. Gdybym była przyjacielską i rozrywkową osobą, zapytałabym go ile ma wzrostu, bo mógłby zaprezentować bieg Shaquille O’Neila* po jego pieniądze.
Jenna miała tak blond włosy, że były prawie białe i zęby do nich pasujące. Uśmiechała się do mnie, demonstrując jej oślepiający uśmiech w kolorze kości słoniowej.

Kiwnęłam głową do każdego i spojrzałam w dół na moją sałatkę, rozrywając torebkę dressingu żeby na nią wylać.

- Więc, Jane. – Ria powiedziała, obracając w palcach ołówek. – Skąd jesteś?
- California. – Odpowiedziałam.
- Oooooh, fajnie. – Rzekła Jenna. – Przy plaży?
Pokręciłam głową.
- Nie za bardzo.
- Oh. – Powiedziała, ponownie się uśmiechając i przytakując.

Naprawdę byłam beznadziejna w uspołecznianiu się.

Po prostu nie jestem zainteresowana rozmową. Nie jestem nader zabawna, tak jak Nate, jak zaobserwowałam; albo niesamowicie mądra, jak Ria. Szczerze, to nie mam za wiele dobrych cech.
Usiadłam, jadłam i myślałam o H.S. i o pięknym naszyjniku, który znalazłam w pudełku.

Kiedy lunch się kończył Max nalegał żeby mnie odprowadzić do klasy na ostatnie zajęcia.
- …Więc po prostu nie przechodź na jej złą stronę, ona nie boi się oblewać uczniów. – Rozwodził się na temat nauczycielki od angielskiego, gdy zatrzymaliśmy się przed salą.
- Dzięki. – Powiedziałam. Spojrzałam na zegarek, a potem wróciłam do Maxa. – Cóż, powinnam iść.
- Tak, zdecydowanie. Do zobaczenia!

Patrzyłam jak odchodzi i przybija piątkę z jakimś innym kolesiem, gdy szedł holem.
Jak ktoś może być tak rozrywkowy?
Naucz mnie swoich sposób, Max.

Znalazłam siedzenie na końcu klasy, na angielskim. Oparłam się o nie i westchnęłam.
Ktoś usiadł naprzeciwko mnie, a ja to zignorowałam rozproszona muchą, która była na sąsiedniej ścianie.
Ta osoba odwróciła się do mnie i spojrzała na mnie ze zmarszczką na ustach.

- Gdzie to dostałaś?
Spojrzałam na nią gwałtownie przez rozpoczętą nagle rozmowę, usiadłam trochę prościej. Dziewczyna miała ciemne, brązowe oczy oraz jasne, blond włosy, jej usta były wiśniowo czerwone. Ciemny makijaż okalał jej oczy, które były na mnie skupione.
- Co dostałam? – Jąknęłam się.
- To. – Wskazała na moją szyję, a ja spojrzałam w dół, przypominając sobie, że nosiłam naszyjnik z czaszką.
- Ja, uh… lumpeks. – Powiedziałam, przełykając ślinę.
- Który?
- To w Kalifornii, przeprowadziłam się stamtąd. – Być może kłamanie, to jedna z niewielu rzeczy, które potrafiłam.
- Oj. – Nadal patrzyła na mnie nieco z pogardą i to zaczynało mnie wkurzać.
- Czemu pytasz? – Spytałam.
Złączyła wargi, unosząc brew.
- Po prostu się zastanawiałam.

Później dowiedziałam się, że jej imię to Ava. Dlaczego interesował ją mój naszyjnik, tego nie wiedziałam.
Zignorowałam ją na resztę zajęć.

Szkoła skończyła się szybko i dałam radę wyjechać z parkingu zanim Max zapukałby znowu do okna, tak jak o zrobił wczoraj.

Przeszłam przez kuchnię wyciągając fotografię H.S. pierwszy raz dzisiejszego dnia. Kontynuowałam studiowanie jej, gdy wspinałam po schodach i jak otworzyłam drzwi do mojego pokoju.
Pokój był dziwnie zimny, powietrze chłodziło moją skórę razem z wnętrznościami. To było trudne do opisania, ale to było dziwne. Temu musiał być winny termostat w tym cholernym, prehistorycznym domu.
Zamykając drzwi stopą, w końcu oderwałam wzrok od zdjęcia.

I dostrzegłam, że nie byłam sama w moim pokoju.

Na łóżku leżał chłopak, ubrany w biały sweter i czarne, obcisłe jeansy, buty w szpic dyndały z brzegu łóżka. Jego ramiona były złożone pod głową, gdy leżał na poduszce. Jego włosy były ciemne, oczy blado zielone, a skóra mleczno-biała. Uśmiechał się do mnie szeroko.

Upuściłam torbę na podłogę w szoku i cofnęłam się do drzwi z szeroko otwartymi oczami.
- O mój Boże. – Jęknęłam.
- Kocham to, co zrobiłaś z tym miejscem. – Przemówił. Jego głos był niski, z nutką chrypy. – Masz niezły gust dekoratorski.

Jak on się tu dostał? Kim on był?

On jest H.S. Musi nim być.
Szarpnęłam uchwyt mojej szafy, próbując otworzyć szufladę.
Zaśmiał się, siadając na łóżku.
- No proszę cię, Jane. Wiem, że tam trzymasz gaz pieprzowy.
- Skąd znasz moje imię?
- Wiem znacznie więcej niż twoje imię.
Przełknęłam głośno ślinę, przylegając ponownie płasko o drzwi.
- Jak tutaj się dostałeś? – Spytałam trzęsącym głosem.
- Cóż, zobaczmy. Wszedłem przez drzwi frontowe, do góry schodami i do tego pokoju.
- Drzwi… drzwi frontowe są zamknięte.

Uśmiechnął się szerzej.
- Kim jesteś? – Wzięłam oddech.
- Myślę, że już to wiesz, przypuszczając, że właśnie śliniłaś się do mojego zdjęcia.

On jest H.S.

Normalnie bym wypaliła, że prawie w ogóle nie śliniłam się do zdjęcia, ale byłam w zbyt dużym szoku.
- Jesteś. H.S. – Powiedziałam wolno.
Uniósł brew.
- Byłem H.S.
Mrugnęłam.
- A co to do cholery ma znaczyć?
- To znaczy, – Powiedział podnosząc się z łóżka i podchodził dopóki nie stanął zaledwie kilka centymetrów ode mnie. – że jestem martwy.  

Zimno, które czułam wcześniej, gdy weszłam do pokoju było intensywniejsze kiedy on stał bliżej. To nie było fizyczne zimno; to zimno, które czujesz głęboko we włóknach bytu, głęboko w twoich kościach.
- Martwy. – Powtórzyłam to słowo.
- Martwy. – Odparł przytakując. – Jak w nieśmiertelnym wyzwaniu, uśpione miasto, bez tlenu, stało się wyzwaniem dziennym, wygrało jednego ze żniwiarzy.
- To nie możliwe. – Powiedziałam. – Nie możesz być martwy, stoisz tutaj przede mną.
- Chcesz żebym to udowodnił?

Zmarszczyłam brwi, biorąc krok do tyłu i patrząc na niego ostrzegająco.
- Nie wiem.
Zaczął się śmiać wyciągając do mnie rękę.
- Dotknij mnie. – Odparł.
Gapiłam się na niego.
- No dalej. – Rzekł, zwężając nieco oczy. – Zobacz co się stanie.

Ostrożnie zrobiłam krok do przodu sięgając do niej i przesuwając po niej palcami.
Poczułam jak moje kości zmieniają się w lód, a krew zamarza. Czułam jak ziąb przedostał się od moich palców do żył pochłaniając mnie. Oddychałam niemiarowo, a moje oczy szybko przeniosły się na jego.

- Czy odczuwałaś to przez jakąkolwiek żywą osobę? – Zapytał nisko.
Odsunęłam się, opuszczając rękę do mojego boku. To jest prawdziwe.
- Czego ode mnie chcesz? – Wzięłam oddech.
- Cóż, po pierwsze, chce żebyś wiedziała co stoi za tymi inicjałami. – Odparł, wściubiając jego dłonie do przednich kieszeni jeansów.

- H.S.?
- Harry Styles. – Powiedział.
Kiwnęłam delikatnie. Więc to on włożył pudełko do mojej szafy i fotografię i naszyjnik.

I był martwy.

Nie myśląc musiałam powtórzyć słowo „martwy” na głos, bo on uniósł brew.
- Nie przerażaj się tak. – Rzekł uśmiechając się połowicznie. – Szczerze, to powinnaś wiedzieć, że to nadejdzie. – Jego oczy przeniosły się na moją szyję. – Tak w ogóle, to naszyjnik wygląda na tobie tak uroczo jak myślałem, że będzie.

Moja ręka pofrunęła do przywieszki w kształcie czaszki.
- Tak, zaplanowałem naszyjnik. – Powiedział niemalże dumnie. – I zdjęcie oraz pudełko.
Przyglądałam mu się.
- Dlaczego? – Spytałam
Jego usta wykrzywiły się w koślawy uśmiech.
- Nie spodobałoby ci się to.

Otworzyłam usta żeby odpowiedzieć, kiedy usłyszałam trzaskanie drzwi frontowych i dzwonienie kluczy.
- Jane, jestem w domu! – Powiedziała moja matka krzycząc z przedpokoju.

Spojrzałam z powrotem na Harry’ego, który uśmiechał się do mnie diabelsko.
- Możesz się zamienić w niewidzialnego, czy coś? – Szepnęłam słysząc kroki wspinające się po schodach. Matka by się wściekła, jeśli przyszłaby znajdując chłopaka w moim pokoju, szczególnie martwego.
- Niewidzialny. – Zadrwił, podchodząc do okna i otwierając je. – Jak tandetnie.

Gapiłam się na niego z szeroko otwartymi oczami, gdy wchodził na parapet, obrócił się nieco żeby do mnie mrugnąć zanim się odwrócił i skoczył.  


*Shaquille O’Neil - Amerykański koszykarz

~_~_~_~_~_~_~_~_~_~

Cholera, znów się nie wyrobiłam noo. :(  Cholerny Taniec z Gwiazdami. No cóż, pozostaję mi przeprosić tych co czekali. Znowu. Ugh. 

"Jak w nieśmiertelnym wyzwaniu, uśpione miasto, bez tlenu, stało się wyzwaniem dziennym, wygrało jednego ze żniwiarzy." Jeśli ktoś nie rozumie o co chodzi, to w sumie ja nic nie wyjaśnię, bo sama kierowałam się domysłami, a całe zdanie brzmi dokładnie tak: 
Więc jeśli ktoś ma propozycję jak to przetłumaczyć, to piszcie na tt albo tutaj w komentarzach, bo albo ja jestem tępa albo po prostu śpiąca. Oops.


Ale w końcu jest nasz H.S.! :)  

Na koniec oczywiście gif i tak mniej więcej wyglądałam tłumacząc ten rozdział. xD Miałam małe problemy z utrzymaniem moim powiek odpowiednio otwartych. I za wszelkie błędy przepraszam. Niby sprawdzałam, ale o tej porze mój mózg ledwo zipie. Nie przeciągam. x 

Następny planuję na środę. JEDNAKŻE! W czwartek będzie na pewno. ♥


10 komentarzy:

  1. Jakoś ci wybacze ze się spuznilas bo cie kocham ;D i dlatego ze dzisiaj mamy dzien kobiet więc nie będę narzekac . Chociaż umililas mi poranek w mojej przecudnej pracy( mam nadzieje ze czujesz ten sarkazm:/) , a Harry jak zwykle musi miec swoj irytujaco pociagajacy charakterek no coz taki jego urok ;) czekam na nastepny rozdzial:) to do srody( czwartku :D) <3

    OdpowiedzUsuń
  2. TO FF JEST NIESAMOWITE OMG ♡♡♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmmm, lubię główną bohaterkę od samego początku. Trochę banalny H był w tym rozdziale, ale to jest dopiero początek więc czekam na następny rozdział :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. kocham takie ff i zjawiska paranormalne fjgdkljtgtj dodawaj szybciej rozdziały błagam!!! <3 / pedoo_shawty

    OdpowiedzUsuń
  5. to jest mój drugi komentarz bo pierwszy jakoś się nie wysłał więc doceń to bo dobrze wiesz że dla mnie to wielki wyczyn ;D Więc od czego tu zacząć, po pierwsze to WOW ! po drugie to wybaczam ci tą obsuwę bo rozdział jest naprawdę nieziemski , no i po trzecie to HARRY! , Harry , Harry i ten jego irytująco pociągający charakterek UuuhhhhRRR... , Nie mogę się doczekać następnego rozdziału więc tłumacz i do środy ( czwartku ;D) Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. To jet świetne :o

    OdpowiedzUsuń
  7. Aaa ! Świetne ;D życze Weny!!<3

    OdpowiedzUsuń
  8. No i na reszcie mamy pana H.S. Cholernie mnie zaciekawiła jego osoba. Ma taki.. inny.. tak to chyba będzie dobre okreslenie :) Bardzo przykuwa uwagę I chcę go poznać bardziej i bardziej.
    Zaciekawił mnie też moment w szkole, kiedy ta jedna laska zapytała się o naszyjnik. To strasznie ciekawe.
    kurde czekam z niecierpliwością na następny rozdzial! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dobra. Dobra, ogarnij się. Serio. Ale NIE MOGĘ, JEZU, JESTEM TAKA ZJARANA TYM OPOWIADANIEM, ZWŁASZCZA TERAZ, KIEDY POJAWIŁ SIĘ H.S. H - KURWA- S! Wybacz. Po prostu... na początku miałam mieszane uczucia, ale teraz mogę z pełną świadomość powiedzieć, że kocham to tłumaczenie Serio. Może ma tutaj wkład Max - ktorego naprawdę lubię, jest czarujący :D A MOŻE, SAMA NIE WIEM, HARRY, KTÓRY NAGLE TAK PO PROSTU SOBIE PRZYSZEDŁ, POŁOŻYŁ SIĘ NA JEJ ŁÓŻKU, POWIEDZIAŁ KILKA ZDAŃ - wyobrażałam sobie, JAK to mówi i tak szalenie mi się to podobało :D - A POTEM WYSKOCZYŁ PRZEZ OKNO, OKAY. Kurcze, kocham to i chcę NASTĘPNY ROZDZIAŁ, SŁYSZYSZ? :D <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Zapowiada się fajnie :). Czekam na następny rozdział :) Pozdrawiam Kamila ♥

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz dodaje motywacji do tłumaczenia, więc pozostaw po sobie jakieś słowo. x