6/02/2014

Dwanaście

Usnęłam w drodze do domu. Długodystansowa podróż i pobudka przez rodziców o porze, do której moje ciało nie jest przyzwyczajone mnie pokonała.
- Jane, jak powiedziała nam ta miła pani z telefonu twojej matki, właśnie dotarliśmy właśnie do naszego punktu wysiadki, czyli domu.
Jęknęłam na dziwną pobudkę mojego ojca.
- Nie mogłeś po prostu powiedzieć, że jesteśmy w domu, tak jak przeciętny ojciec by zrobił?
- Odpowiedź brzmi nie. Nie jestem przeciętnym ojcem. – Wyszczerzył się do mnie.
Wygrzebałam się z samochodu przecierając oczy i marszcząc brwi na mojego specyficznego ojca.

Harry poprosił żebym spotkała się z nim na polanie, więc obeszłam dom i poszłam w dół ścieżki. W połowie drogi zaczęłam truchtać, a moje stopy uderzały o ściółkę. Ptaszki ćwierkały, a promienie słońca oświetlały wszystko z góry. Moje włosy unosiły się na wietrze, co wprawiało mnie w dobry nastrój.

Zwolniłam, gdy weszłam na polanę.
Jednakże, kiedy się rozejrzałam łąka była pusta. Nie było tam nawet rodziny królików, które były tam kilka dni temu.

- Harry? – Zawołałam, ale nikt nie odpowiedział.
Gdzie on był? Powiedział, że się ze mną tu spotka.

Zawiedziona, powoli ruszyłam w drogę powrotną.

Gdy tylko dotarłam do domu, poszłam od razu do swojego pokoju.
Otworzyłam drzwi i jak się spodziewałam, Harry ciągle tam siedział, w tym samym miejscu, w którym go zostawiłam. Wyglądał tak spokojnie leżąc na moich poduszkach, jego twarz była zrelaksowana, a powieki miał przymknięte.

Ale gdy tylko usłyszał kliknięcie zamykanych drzwi jego oczy szybko się otworzyły.

- Przepraszam. – Powiedziałam.
- W porządku.
Przeniosłam balans na drugą nogę.
- Czy ty… spałeś?
Zaśmiał się sucho.
- Nie, chciałem zobaczyć czy może mógłbym… no wiesz, zasnąć tym razem.
- Bez powodzenia?
Pokręcił głową.
- Nie spałem odkąd byłem żywy. Co jest dosyć ironiczne, przez to, że ludzie twierdzą, iż śmierć, to głęboki i wieczny sen.
- Ale nie czujesz się fizycznie zmęczony, prawda?
- Nie, ale tęsknię za spaniem.
Uśmiechnął się blado.

- Spotkałam Jennę na rynku. – Powiedziałam zmieniając temat.
Harry się podniósł i oparł ręce o kolona patrząc na mnie z ciekawością w oczach.
- Rozpoznała naszyjnik i prawie wypowiedziała twoje imię.
Brwi Harry’ego wystrzeliły do góry.
- Naprawdę?
Przytaknęłam.
- Powiedziała, że wygląda jak ten, który dostała od kogoś Ava i prawie się zagalopowała i powiedziała twoje imię.

Harry pokręcił głową.
- Niemożliwe. Nikomu nie dawałem naszyjnika. Nikomu oprócz ciebie.
Ciche uczucie satysfakcji zakiełkowało we mnie.

- Więc dlaczego i Jenna, i Ava rozpoznały go? – Spytałam.
Harry wstał i podszedł do okna, a ręce trzymał za plecami.
- Wszystkie wspomnienia z mojego życia są zamglone. – Powiedział marszcząc brwi. – Nie pamiętam prawie niczego z moich ostatnich dni.

Skrzyżowałam ramiona na piersiach i usiadłam na łóżku.

- Boże, to jest frustrujące, wiesz? – Jego zwykle spokojny ton się uniósł, po czym się obrócił mrugając oczami. – Wszystko byłoby dużo łatwiejsze jeśli pamiętałbym co do cholery się ze mną stało w czerwcu. Czemu po prostu… czemu nie mogę po prostu zostawić już tego świata za sobą. To nie sprawiedliwe!

- Stonuj trochę. – Syknęłam. – Moi rodzice mogą cię usłyszeć, a krzyk nigdzie nas nie doprowadzi.
Przeczesał dłonią włosy.
- Masz rację.
Wstałam i podeszłam do niego, staliśmy kilka centymetrów od siebie.
- Słuchaj, wiem, że jesteś zły na to co dzieję się w twojej głowie przez to wszystko, ale chce ci pomóc i to zrobię. Dobrze?

Jego wzrok zmiękł  i przytaknął.

- Dziękuję Jane.
Posłałam mu delikatny uśmiech.
- Więc co już wiemy? – Spytałam.
Splótł ręce na klatce piersiowej.
- Musimy dowiedzieć się co wie Jenna. A wie coś na pewno, jeśli zachowywała się tak dziwnie.
- Myślisz, że może być zabójcą?
- Jest taka możliwość. Nigdy nie odwzajemniałem jej uczuć, więc…
Zmarszczyłam brwi.
- Czy to jest wystarczający motyw?
- Nie wiem. Jenna jest taka głośna i rozchichotana cały czas i nie jest za mądra. Nie sądzę, że jest mordercą.
- Jednak coś wie.
- Zdecydowanie.

Zapadła między nami cisza.

Harry zamyślony spojrzał przez okno. Był naprawdę bardzo fascynujący. Mógł myśleć, ale nie czuł. Mógł dotykać, ale nie oddychać. Mógł się uśmiechać, ale nie mógł spać. Jak można się do tego przyzwyczaić?

- Jak to jest?
Spojrzał na mnie.
- No wiesz, być martwym. Jakie to uczucie? – Zadałam mu samolubne pytanie, nad którym się zastanawiałam odkąd prawie popełniłam samobójstwo kilka miesięcy temu.

Harry przesunął powoli językiem po wargach zanim wziął jedną pomiędzy zęby.

- Usiądź, Jane.
Zdezorientowana usiadłam.
Harry stanął przede mną z rękoma splecionymi za plecami.
- Nikt mnie o to wcześniej nie zapytał. – Odparł. – W zasadzie, jesteś pierwszym człowiek, z którym mam kontakt odkąd nie żyję.
- Nie rozmawiałeś z nikim innym? Nawet z twoją rodziną?
Pokręcił głową.
- Nie byłem pewny czy mój głos działa, szczerze. – Zaśmiał się pod nosem. – Jak już wspomniałem, ostatnie trzy miesiące spędziłem na obserwacji. Obejrzałem swój pogrzeb, patrzyłem jak zamykają śledztwo i patrzyłem jak moi rodzice pakują wszystko i wyjeżdżają. – Zacisnął szczękę. – Nawet nie znaleźli mojego ciała. Nie mam grobu, a tylko pieprzony nagrobek. Moje ciało nie jest pod nim pochowane, to tylko brud. Wściekam się, że moi… że mój ojciec i matka nie protestowali, gdy policja wstrzymała dochodzenie, jakbym nigdy nic nie znaczył.

- Przynajmniej oddali ci szacunek.
- Nie łapię tego. – Rzekł. – Ja nie chcę ich szacunku. Chcę moje życie z powrotem.
Siedziałam cicho.
- Chce moje życie albo życie po życiu. Ale utknąłem tutaj.
- Czyli w piekle.

Harry spojrzał na mnie.

- Pomiędzy „pomiędzy” , a zaświatami. W życiu poza grobowym jest spokój – niebo. „Pomiędzy” jest wtedy, kiedy tkwisz tutaj, na ziemi, gdzie spędziłeś życie zastanawiając się wtedy czemu tutaj jest tak brutalnie. To jest piekło, gdzie utknąłeś i oglądasz życie innych, w trakcie, gdy ty sam nie jesteś zdolny do oddychania.  

Słowa same wypłynęły z moich ust, tak jakbym miała licencjat z psychologii. Nie wiem skąd one się wzięły, ale podobały mi się.

Harry przyglądał mi się, a po kilku chwilach rozchylił usta w uśmiechu.
- Widzisz Jane. – Rzekł. – To jest powód, dla którego wybrałem ciebie żebyś mi pomogła.
- Co to znaczy?
- Mamy te same myśli.

Spojrzałam na niego, a nasze spojrzenia się złączyły.

Niesamowite, że byliśmy w stanie prowadzić taką konwersacje, podczas gdy istnieliśmy po dwóch różnych stronach Ziemi. Czułam, że dzieliła nas taka jasna linia, której przekroczenie było niemożliwe. Ludzkie życie jest bardzo kruche, ale myśli człowieka są silne i wiedziałam, że to właśnie dlatego Harry stał teraz przede mną. Może i jego życie zostało mu odebrane, ale jego rozum nadal pracował.

Harry odchrząknął.
- Chciałabyś zobaczyć mój grób, Jane?
Mój puls przyspieszył.
- Tak.
Przytaknął i podszedł do okna, po czym otworzył je szeroko.

Zatrzasnęłam zamek u drzwi i poszłam za nim do okna, a potem zsuwałam się po winorośli dopóki moje stopy nie dotknęły ziemi.

Harry wsiadł na przednie siedzenie mojego samochodu i dyktował gdzie mam jechać. Serce podchodziło mi do gardła. Stresowałam się bardzo, chociaż nie miałam pojęcia dlaczego.

Zaparkowałam samochód na parkingu przed cmentarzem.
Harry wysiadł bez słowa i gestem nakazał mi iść za nim.

Cmentarz w Castle Hill był ogrodzony wysokim kamiennym murem, a wejście do niego było tylko jedno-czarna metalowa brama. Rosłe drzewa rozstawione były po całej jego powierzchni dając prywatność i pewnego rodzaju szacunek do tych, którzy tam leżeli.

Harry wszedł w taki sposób, jakby bywał tam tysiące razy.
Co było możliwe.
I to poniekąd łamało mi serce.

Jego ramiona były napięte i kiedy szliśmy przez cmentarz poczułam silne uczucie chłodu. Zastanawiałam się, czy byli też inni, którzy utknęli w „pomiędzy”, torturowani i niespełnieni.
Prowadził mnie przez nieco ustronny rząd grobów, aż za wysoki dąb. Nagle się zatrzymał wyciągając przede mnie rękę.

- O mój Boże. – Powiedział ledwie słyszalnym szeptem.
Zaciągnął mnie za drzewo, a ja spojrzałam na niego kompletnie zdezorientowana.
- Co jest do cholery? – Szepnęłam.
- Rozejrzyj się ostrożnie. – Odpowiedział. Jego głos był taki cichy, że musiałam mocno wytężyć słuch.
Powoli wyjrzałam zza drzewa.

Jakaś sylwetka trzymająca bukiet orchidei stała naprzeciwko małego nagrobka. Nie mogłam określić kto to był przez cień, który był na nią rzucany, ale mogłam stwierdzić, że to był mężczyzna.

- Tam jest mój grób. – Powiedział cicho Harry do mojego ucha. – Nikt tutaj nie przychodził od mojego pogrzebu.

Patrzyliśmy, jak sylwetka chłopaka kładzie delikatnie kwiaty na grobie, był przygarbiony i miał spuszczoną głowę.

Czy był to stary przyjaciel w żałobie?
Członek rodziny?

Pewna myśl uderzyła we mnie, niemalże pozbawiając mnie tchu.

Czy mógłby to być zabójca z wyrzutami sumienia?

Wiedziałam, że Harry myślał o tym samym, bo kiedy sylwetka chłopaka się odwróciła, tak, że mogliśmy zobaczyć kto to był otworzył szeroko oczy.

Ciemno blond włosy, szare oczy i granatowa bluza CHHS.
- Max. – Szepnął Harry.

___________________
Rozdział z rana jak śmietana. xd 
Ok, już nie będę żartować. 

Dzień dobry wszystkim! ♥

Jeśli się podobało to napiszcie cokolwiek. Żebym wiedziała, że jest jakieś zainteresowanie, bo po ostatnim rozdziale trochę mnie to martwi. 

Ale i tak was kocham. ♥


Czy są chętni do prowadzenia konta Jane na tt? :)

Jak tam w ogóle Dzień Dziecka spędziliście? :) 


13 komentarzy:

  1. Świetny rozdział, nie mogę doczekać się następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Max?! czy to on jest mordercą?
    Rozdział cudny, ciekawy, toteż czekam na next tłumaczenia :) @Mika69_1D

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurde...
    czegoś takiego się nie spodziewałam...
    Max mordercą...
    Jak zawsze rozdział mi się bardzo podoba :)
    Czekam na kolejny xx
    @NiamsLov

    OdpowiedzUsuń
  4. A Jane z Harrym dalej tkwią w martwym punkcie, moim zdaniem :D
    Chciaałabym żeby ta sprawa ruuuszyyyłaa w końcu.
    Dziwi mnie to że nie znaleźli ciała i wgl tak szybko zamknęli śledztwo. Niby pojawił się max na cmentarzu, ale nie uważam żeby był to wystarczający powód żeby uznać go za mordercę ;D

    Czekam z utęsknieniem na kolejny ;)
    Joooł <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekam w koncu na jakis kontakt miedzy nimi, w doslownym znaczeniu, on moglby duzo zmienic. no i ta sprawa z morderstwem zaczyna byc dziwna skoro rodzice nie dociekali kto zabil, moze maja cos z tym wspolnego? Pozdrawiam x

    OdpowiedzUsuń
  6. Fuck, to opowiadanie mnie wciągnęło! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. o jezu jezu jezu jakie to jest kifxgn booooooskieeeee
    koooocham nie moge doczekac się nexta OMFG genialnee
    dziekuję że tłumaczysz to ff jest takie juwbyfgxq
    a właśnie myslałąm dzisiaj o tym ff na fizyce wracam do domu a tu jeb 12 rozdział - normalnie zaczęłam skakać po pokoju jak opętana xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Aww... swietny ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Omg rozdział świetny jak zawsze , z niecierpliwością czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  10. ZAKOCHAŁAM SIĘ! Nawet nie wiesz jaką obsesję mam na punkcie tego fanfcition.
    Z niecierpliwością czekam na następny!
    @Hazz_You_And_I
    badsidefanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Aaaa! !! Max zadam ci podstawowe pytanie co zrobiłeś lub kim jesteś że stales przy tym grobie! ?? rozdział ffjdjdj

    OdpowiedzUsuń
  12. Daj szybko następny!!!
    Świetny rozdział

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz dodaje motywacji do tłumaczenia, więc pozostaw po sobie jakieś słowo. x